Wczoraj minął równo rok odkąd Momo się do nas wprowadził. Pamiętam, że pierwszą reakcją na jego nieporadne kroki była panika. Okazało się, że malutki bokserek nie potrafi chodzić po parkiecie bo łapki rozjeżdżają się mu na wszystkie strony. No i pierwszy wydatek z cyklu dodatkowych bo trzeba było szybka jechać kupić wykładzinę, która wiadomo było, że wyląduje na śmietniku po nauce chodzenia z siuśkami na dwór :-).
Rok to wcale nie wiadomo jak długi okres ale patrząc wstecz to bardzo dużo się wydarzyło i jest o czym myśleć. Najedliśmy się strachu gdy się okazało, że Momo ma problemy z jelitami a leczenie trwało miesiącami, odbyliśmy razem szkolenie "Pies Twój Przyjaciel", straciliśmy parę mniej lub bardziej cennych rzeczy łącznie ze słuchawką od domofonu (dwukrotnie) i chyba można powiedzieć, że nauczyliśmy się wspólnie żyć. Już po kilku tygodniach nie wyobrażałem sobie życia bez pieska ale teraz mogę to potwierdzić z jeszcze większą świadomością.
Poranne spacery do toalety czyli podstawowa broń rodziców do walki z dziećmi, które chcą psa ani razu nie były przyjmowane przeze mnie z jakąś niechęcią. Raz nawet Momek obudził nas piszczeniem chyba o 3 w nocy i też dało się wyjść bez wielkich oporów. Tak więc drodzy rodzice wymyślcie sobie lepszy argument dla Waszych dzieci zamiast "Trzeba wychodzić z psem codziennie rano". Po prostu może mówcie im prawdę, że Wam się nie chce z nim rano wychodzić.
Jasne, że nie ma róży bez kolców i psiaki czasami denerwują lub wręcz doprowadzają do białej gorączki ale tych momentów się i tak nie pamięta lub myśli się o nich z uśmiechem na ustach. Kiedy człowiek siedzi wieczorem w spokoju i nagle poczuje faflatą mordę na swoich nogach bo psu odwidziało się spanie na posłaniu i postanowił się uwalić koło człowieka na kanapie to wszystkie złości momentalnie uciekają w niepamięć a ręka sama wędruje, żeby poczochrać włochate cielsko i poczuć na sobie jęzor liżący z wdzięczności ;-).
Można powiedzieć, że to był wspaniały rok, inny niż wszystkie, z przyzwyczajeniem się do nowych obowiązków, których nie można przełożyć na jutro ale również z kupą codziennej radości, której życzymy każdemu kto waha się przy pytaniu czy w jego domu powinien zamieszkać bokser :)
Na zakończenie jeszcze jedno zdjęcie piłki, która na szczęście nie rosła razem z Momo ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz